Reszta dnia minęła raczej bez żadnych niemiłych
niespodzianek. Po godzinie pierwszej po południu, do domu Margaret znów zawitał
Greg Horan. Przy kawie i ciastku omówili szczegóły ‘’zlecenia” osiemnastolatki.
Za dwa dni przyjedzie po nią manager chłopaków, zabrać jej rzeczy do domu tego
zespołu. Miała tam spędzić dokładnie tydzień. Siedem okrągłych dni z kolesiami,
których nigdy nie widziała i w ogóle o nich nie słyszała. Sprawę Chrisa, Evans
uznała za skończoną. Jak to on pięknie powiedział ‘’to koniec”. Jak koniec to
koniec. Mówi się trudno. Jeszcze wczoraj ‘’stara’’ Margaret była by załamana,
ale dzisiaj, ‘’nowa’’ brązowowłosa, postanowiła się tym wcale nie przejmować.
Trzeba żyć dalej z przyjacielem czy bez co za różnica. Była nawet taka
sytuacja, że Melinda pytała się, co się stało, że Black tak szybko wyszedł,
kiedyś rozmawiali do rana, a wczoraj jak szybko wpadł tak szybko wyleciał.
Wtedy dziewczyna bez jąkania się odpowiadała, że to już koniec ich przyjaźni i
po prostu szła na piętro, robić ciekawsze rzeczy niż ciągłe rozmyślanie o byłym
znajomym. Niestety nie mogła wymazać wspomnień z tych ośmiu okrągłych lat. Tak dobrze
przeczytałeś, z ośmiu lat. Dokładnie dziś była by rocznica ich znajomości. Z
całych sił próbowała odgonić z głowy wszystkie miłe chwile z dawnym przyjacielem,
lecz jedno i tak postanowiło wtargnąć do jej głowy.
Był wówczas jeden z
tych bardzo gorących dni lata. Jedenastolatka kończyła się pakować. Jutro o
godzinie siódmej rano wyjeżdża z Chrisem i jego rodzicami pod namiot.
Opiekunowie chłopaka mają tam domek letniskowy, gdzie będą spędzać noce, a
nastolatkowe na łonie natury. Margaret miała być tam pierwszy raz. Była by tam
już zeszłego lata, lecz jak to mówią choroba nie wybiera i to nie był byle,
jaki katarek i kaszelek tylko poważne zapalenie płuc. Mogła podziękować tylko
Blackowi za darmowy pobyt w szpitalu. Bo dzięki jego ‘’wysokiej” inteligencji,
wpadła w lodowatą wodę, ponieważ chłopak chciał sprawdzić czy czasem nie jest
syrenką. Za dużo naoglądał się ‘’H2O wystarczy kropla”. Widział, że Cleo, czyli
jedna z trzech syren, kiedy, zamyka się w łazience na kąpieli, przechodzi
metamorfozę i jak zobaczył, ze jego przyjaciółka robi to samo, postanowił się
upewnić czy czasem po dotknięciu wody nie wyrasta jej magiczny ogon. Kiedy
skruszony chłopak opowiedział dziewczynie swoje obserwacje i twierdzenia, panna
Evans, zaczęła się tylko śmiać. Od razu mu wybaczyła i poprosiła, aby Chris
informował ją o jego głupich pomysłach. Na szczęście taka sytuacja była tylko
jednorazowa. Gdy dziewczynka skończyła się pakować usłyszała dzwonek do drzwi i
chwilę później wołanie cioci, aby się pośpieszyła, bo państwo Black już
przyjechali. Spięła szybko długie, brązowe włosy w niedbałego koka, chwyciła do
ręki bagaż i zbiegła prędko na dół. Pan John, bo tak miał na imię tata Chrisa,
wsadził niewielką walizkę Margaret do bagażnika. Sama brązowooka pożegnała się
z ciocią i wsiadła do samochodu by spędzić pięć dni z przyjacielem i jego
opiekunami. Przez całą drogę, dzieci wygłupiały się i razem z radiem śpiewali
letnie hity. Po niecałych dwóch godzinach dojechali na miejsce. Margaret była
zachwycona. Wszędzie zielono. Równo przycięta trawa, na której rosły przepiękne
stokrotki, których zapach dotarł aż do nozdrzy dziewczynki. W oddali widać było
jeziorko, na którym stał mały pomost. Około trzech metrów od wody stał ogromny
dąb. Centralnie na środku łąki, stał domek. Tak domek, nie dom. Był mały, lecz
wystarczająco duży, aby pomieścić cztery osoby. Z zewnętrznej strony był z
jasnego drewna. Z samego przodu miał dwa, duże okna, na których stały piękne
kwiaty, chyba pelargonie, ale dokładnie nie widziała. Jakby się dobrze
przyjrzeć, to po lewej stronie jeziorka, zaraz za dębem, był polna dróżka
kamienia. Cały ten obrazek zabierał dech w piersiach. Dziewczynka strasznie się
cieszyła, że spędzi tutaj pięć długich dni. Ten czas zleciał szybciej niż się
obejrzeli. Była właśnie sobota. Kilka minut po dwudziestej drugiej. Rodzice
Chrisa sprzątali po ognisku, które sami zorganizowali. Dzieci siedziały na
pomoście i obserwowali piękny zachód słońca. Bose nogi, które zwisały z mostka,
muskała letnia woda. Przyjaciele nucili pod nosem melodie znane tylko im. W
pewnym momencie Black, sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął, na pierwszy rzut
oka zwykły czarny sznurek. Lecz gdy bez słowa podał jeden z nich przyjaciółce,
dziewczynka zauważyła na nim napis ”forever”. Margaret zobaczyła, że sznurek,
który chłopiec ma w ręce zakłada na nadgarstek. Margaret postanowiła ze swoim
zrobić dokładnie to samo. Już po kilku sekundach na rękach dzieci znalazły się
takie same sznurki. Chris podsunął dłoń ze sznurkiem do dłoni przyjaciółki,
gdzie była także owa rzecz. Dopiero teraz Evans spostrzegła, że na sznurku
chłopca także widnieje napis. Lecz inny, ‘’friends”. Brązowowłosa dopiero zdała
sobie sprawę, że są to bransoletki przyjaźni. Wzruszyła się, że Black zrobił
dla nich coś takiego. Przytuliła mocno przyjaciela i pocałowała go w policzek
na znak, że bardzo się cieszy. Obiecała sobie wtedy, że nigdy nie zdejmie
ozdoby.
Osiemnastolatka po tym wspomnieniu, spojrzała na lewy
nadgarstek. Nadal tam jest. Pomyślała. Samotna łza słynęła po jej policzku.
Stop. Obiecała sobie, że już nie będzie płakać. Obietnic się dotrzymuje,
prawda? Ale przecież przysięgła, że jej nie ściągnie. A więc co ma zrobić? Czy
jest nadzieja, że wszystko się naprawi? Nadzieja matką głupich, prawda? Więc to
jest jej mama. Nie zdjęła bransoletki, ponieważ nadal ma nadzieje. Lecz czy ona
nie zgaśnie? Jej rozmyślania przerwał głos jej cioci. Prosiła, aby zrobiła dla
niej zakupy. Margaret wzięła listę produktów i ruszyła do marketu. Nie
wiedziała, co ją tam czeka. Czy zwykłe wyjście do sklepu, zmieni wszystko?
Przepraszam że tak późno dodaję ale wytłumaczyłam się w
poprzedniej notce. Przepraszam za wszystkie błędy. Starałam się aby ten
rozdział był dłuższy od poprzedniego. Następny na pewno będzie szybciej.
Udostępniłam ankietę proszę brać w niej udział! Chcecie abym dodawała zdjęcia
miejsc, przedmiotów, rzeczy itp.?
Pozdrawiam Kinia i życzę ładnych ocen na świadectwach bo
wakacje tuż, tuż.
CZYTASZ= KOMENTUJESZ !!!
Cudooooooowny *-*-*-* nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńŚwietny jak każdy :) nie mogę doczekać się następnego rozdziału i chyba jak każdy chce się dowiedzieć przez co pokłuciła się Evans z Blackiem <3
OdpowiedzUsuńRusekxD *-*
niedługo się dowiesz he he sorry że mnie dzisiaj nie było w szkole
UsuńNo jest świetny ciekawe o co się pokłócili. Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńObserwuje twojego bloga i zapraszam do mnie mam nadzieję że się odwdzięczysz tym samym http://from-friends-to-love-1d.blogspot.com/
świetny <3
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie : http://fanfiction-justinbieber-believe.blogspot.com/
nowy rozdział zapraszam : http://fanfiction-justinbieber-believe.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń+ obserwuje :)
czekam na NN :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy rozdział : http://fanfiction-justinbieber-believe.blogspot.com/
Dopiero teraz przeczytałam.. wiem jestem okropna xd Nie wiem co napisać. Podoba mi się :) Mam nadzieję że niedługo pojawi się kolejny i że go szybciej przeczytam :d
OdpowiedzUsuńDzięki lepiej późno niż wcale xd (:
Usuń